Widowiskowej rekonstrukcji bitwy z 1410 roku przyglądało się ok. 25 tys. widzów z Polski i świata. Wszyscy siedzieli na wzgórzu, które jest naturalnym amfiteatrem, niestety - nie ma na nim ani jednego drzewa. Na co dzień wzgórze to jest łąką. Ludzie chronili się pod kapeluszami, chustkami, parasolami, ale mimo to wszyscy narzekali na potworny upał. Wiele osób musiało skorzystać z pomocy ekip medycznych, które od rana były dostępne na miejscu.
W jeszcze gorszej sytuacji byli rekonstruktorzy, którzy nie dość, że byli ubrani w metalowe zbroje i hełmy, to jeszcze pod spodem mieli watowane spodnie i kaftany, które chroniły ich przed ciosami. Rycerze polewali się przed bitwą wodą, pili napoje z minerałami, mimo to walka w pełnym słońcu była dla wszystkich zbrojnych potwornym wysiłkiem.
Scenariusz rekonstrukcji, jak co roku, opierał się na "Kronice" Jana Długosza. Zapis Długosza uchodzi za najbardziej wyczerpujące źródło wiedzy o bitwie pod Grunwaldem, choć jej autor nie brał w niej udziału, urodził się pięć lat po niej. Przebieg bitwy opowiedzieli Długoszowi m.in. ojciec i stryj, którzy brali udział w bitwie. Zgodnie z relacją Długosza wojska Zakonne i ich sprzymierzeni bitwę przegrali, a Wielki Mistrz poległ.
Przed rekonstrukcją bitwy pod pomnikiem grunwaldzkim przedstawiciele władz wojewódzkich i samorządowych wzięli udział w tzw. apelu grunwaldzkim, który oddaje hołd zarówno uczestnikom bitwy średniowiecznej, jak i wszystkim walczącym na przestrzeni stuleci w bitwach.
Imprezy na Polach Grunwaldu (m.in. koncerty) potrwają do wieczora.
Wokół Grunwaldu obowiązuje zmieniona organizacja ruchu - nad bezpieczeństwem kierowców czuwa policja i służby porządkowe. (PAP)
autorka: Joanna Kiewisz-Wojciechowska
jwo/ drag/